Dzisiaj mam dla Was kolejną ciekawą propozycję aktorskiej
autobiografii – wywiadu (kolejnej, po Barbarze Krafftównej – klik), którą
sprawiłam sobie na Święta Bożego Narodzenia i w końcu udało mi się ją
przeczytać. Krystyna Janda w rozmowie z Katarzyną Montgomery „Pani zyskuje przy bliższym poznaniu” to
książka bardzo ciekawa i wciągająca, ale posiadająca niestety kilka wad.
Jak już wspominałam, była to druga z dwóch książek, które
sobie sprawiłam w tym samym okresie i siłą rzeczy, same cisną mi się na usta i
do głowy porównania. Porównania samej książki oraz postaci w niej opisywanej,
czy też wypowiadającej się. Pani Barbara Krafftówna jest niezmiernie skromną
osobą, natomiast Krystyna Janda jest egocentryczna, czuje się gwiazdą i nie sprawia
jej problemów opowiadanie o swoich zaletach (mam nadzieję, że rozumiecie iż na
potrzeby publikacji użyłam w tym miejscu kilku eufemizmów). Więc charakter
„głównego bohatera” tej książki drażnił mnie przez całą lekturę, jednak
niesamowite wydarzenia, osoby, filmy i spektakle, o których opowiada Janda
sprawiły, że nie raz przepadałam i „budziłam się” po kilkudziesięciu stronach.
To mnie bardzo wciągało – każda anegdotka z planu, śmieszna
sytuacja związana z kolejnym znanym nazwiskiem, czy triki stosowane na scenach
teatralnych. Dużo jest też charakterystyki zawodu aktora – od szkoły teatralnej
przez debiut, filmy, wyjazdy, teatr telewizji po założenie dwóch teatrów
prywatnych działających głównie dzięki przychodom Fundacji Krystyny Jandy na rzecz kultury. Szalenie ciekawe było
śledzenie we wspomnieniach Jandy kolejnych zmagań przy przebudowach i remontach
teatrów, obserwowanie jej pracy, zakresu obowiązków i stosunku do pracowników.
Szczególnie poruszającą częścią książki jest ta poświęcona
związkowi Krystyna Jandy i Edwarda Kłosińskiego, który zmarł przez nowotwór
(ten moment też jest w książce opisany – mocny i bardzo prawdziwy). Kłosiński,
jak wynika ze wspomnień Jandy, był mężczyzną godnym naśladowania, oddanym
swojej pracy, zakochanym w żonie na zabój, troskliwym i niesamowicie mądrym.
Odpowiadał na wszystkie jej pytania, pomagał w tworzeniu teatrów, a na planie
traktował ze specjalną atencją.
Jest jeszcze jeden mankament, którego dopatrzyłam się w tej
książce – jest ona odrobinę chaotyczna. Ogólnie panie Montgomery i Janda,
starają się omawiać wydarzenia chronologicznie, ale czasem przeskakują na
układanie anegdotek tematycznie i wtedy poszczególne wydarzenia nie układają
się już tak łatwo w jakiś logiczny ciąg. Oprócz tego w książce występuje
mnóstwo cytatów – z gazet, wywiadów, recenzji, ale także z forum i bloga samej
Jandy. Czasem są wtrąceniem, czasem dopowiedzeniem, a czasem całkowicie
zaburzają logiczny ciąg. Niestety także chęć, jak mam wrażenie, wstawienia do
książki jak najbardziej różnorodnych zdjęć, psuje efekt eleganckiej, prostej
szaty graficznej, gdyż fotografie są czasami słabej jakości, a wstawione
wywiady po prostu nie wyglądają dobrze. Estetę kole to w oczy.
Na koniec – śmietanka. Opinia Jandy o współczesnym teatrze,
o twórcach awangardowych, nagości w teatrze i tematach poruszanych w nowych
spektaklach. Pod tym mogłabym się podpisać „ręcami i nogami”! Jeśli kogoś nie
zachęciły wyżej wymienione przeze mnie atuty książki lub zniechęciły jej słabe
strony to warto chwycić ją w rękę w księgarni i przeczytać strony od 512 do
519. Najbardziej podoba mi się cytat z artykułu Ludzie! Kochajcie swoje dzieci, bo wyrosną na reżyserów z magazynu
„Uroda” (nr 1 z 1999 roku): „Ludzie
całego świata! Kochajcie swoje dzieci! Bo wyrosną z nich nie tylko mordercy i
ludzie bez serc, ale także awangardowi reżyserzy, i będziemy musieli oglądać ich filmy” .
Zrozumie ten, kto trafił kiedyś na „ambitny” spektakl, lub obejrzał jeden z
„dobrych, offowych” filmów.
Mimo wszystko, książkę polecam. Trzeba się przygotować na
dużą dozę samozachwytu, ale także sporą dawkę fantastycznych anegdotek,
historii i głębokich przemyśleń o życiu, teatrze, filmie i aktorstwie.