niedziela, 25 września 2016

Festiwal Teatralny w Kłodzku + filmik :)

Dzień doberek!

W ostatnim tygodniu sierpnia (tak, tak – mam tak dużo czasu, że dopiero teraz o tym piszę) miałam okazję wziąć udział w Festiwalu Teatralnym Zderzenie Teatrów w Kłodzku. Jechałam tam jako wolontariusz; pomagałam przy organizacji. W ciągu dnia wykonywałam różne zadania, a wieczorami mogłam oglądać spektakle <3 Poznałam mnóstwo świetnych ludzi i zobaczyłam wiele inspirujących przedstawień.

Dwa spektakle widziałam już po raz kolejny – fenomenalny spektakl teatru tańca Gdańskiej Szkoły Artystycznej My_szy w reżyserii Natalii Murawskiej (z którą miałam ogromną przyjemność pracować) oraz Plotki wg Antona Czechowa Teatru Znak w reżyserii pana Janusza Gawrysiaka (z nim również pracowałam). Te dwa spektakle są od siebie całkowicie różne, ale oba zdecydowanie godne polecenia. My_szy, pomimo swojej nowoczesnej formy zaskoczyły mnie jasnością przekazu, a Plotki rozbawiły do łez i urzekły scenografią.

Całkowitą nowością były dla mnie clownada i parady uliczne. Zacznę od clownady. Pierwszą, na jakiej byłam to spektakl mojego znajomego Jaśka Grządzieli z Teatru Ja Się pod tytułem Zielono mu. Dawno się tak nie uśmiałam na żadnym spektaklu. Chodzi mi o to, że ten typ humoru jest tak czysty, tak dziecięcy, nieposiadający ironii, sarkazmu i innych „dorosłych” rzeczy, że rozbraja mnie całkowicie. Drugim spektaklem była Pinezkologia Teatru Pinezka pana Przemysława Grządzieli. Wiele zabawnych momentów, ale też smaczki wprowadzające w zachwyt, jak elementy żonglerki, diabolo, czy operowanie pięknymi, ręcznie robionymi lalkami.


Z kolei parada uliczna Teatru Del z Kaliningradu, kompletnie mnie oczarowała. Zaczynała się wieczorem, kiedy na dworze było już ciemno. Urokliwy stary rynek w Kłodzku był oświetlony jedynie przez żółte światło latarni. W jednym miejscu zebrały się ubrane w biało – czarne stroje w stylu burleski (gorsety, bufki, koronki itd.) aktorki. Dwie, czy trzy chodziły na szczudłach, kilka miało kartonowe instrumenty i kamerę. Idąc przed siebie poruszały się w rytm muzyki i po prostu wciągały w swój świat. Przez całą paradę szłam jak zaczarowana. Coś niesamowitego.

Parada uliczna Teatru Del z Kaliningradu
Były też spektakle Korporacji Mimów z Rosji, ale niestety trafiłam tylko na końcówkę jednego z nich, co nie zmienia faktu, że ciekawie ogląda się człowieka, który bez użycia słów, potrafi wejść w dialog z publicznością. W dodatku, kiedy uświadomimy sobie, że jest to mim z Rosji, który nie mówi po polsku, a wszyscy doskonale go rozumieją, dochodzi do nas, jak uniwersalna może być sztuka. Świetna sprawa.

Podczas całego Festiwalu działali też inni artyści, niż aktorzy i tancerze. Na przykład, pani Marzena Gawrysiak zorganizowała performance rzeźbiarski Metamorfosis. Polegał on na tym, że w ogólnodostępnym miejscu na rynku, przez dwa dni wykonywała rzeźbę, która później urozmaici przestrzeń miejską Kłodzka. Każdy mógł przyjść i zobaczyć, jak pracuje rzeźbiarz, spytać o technikę i materiały. Bardzo fajna sprawa. 

Efekt prawie-końcowy
Odbył się także spektakl teatru malowania tańca. Tancerze improwizowali na scenie, a kilku malarzy uwieczniało ich poczynania na scenie. Nie widziałam samego wydarzenia, ale widziałame efekty pracy malarzy i robiły wrażenie. Oprócz tego malarze krążyli też po mieście w trakcie trwania festiwalu i uwieczniali na kartkach spektakle, a także mieszkańców Kłodzka. Moje serca skradł Mały Książe:

Prawda, że ma coś w sobie z tej postaci? <3
I ostatni aspekt. Kłodzko. Urzekło mnie to miasto, naprawdę. Nie wiedziałam, że jest tam tak ślicznie. Stary rynek jest naprawdę ładny, od niego odchodzą ulice ze starymi kamieniczkami. A jak są kamieniczki i bruk na ulicy, to ja jestem ukontentowana :)



Miłej niedzieli :*