Dzień doberek!
Dzisiaj kolejny z tematów - rozkminiaczy. Jakiś czas temu zadała mi to pytanie moja bliska znajoma (trzymkaj się, Ania :*) i stwierdziłam, że może ciekawe będzie o tym napisać ;)
Według mnie, odpowiedź brzmi: nie. Wydaje mi się, że każde mocne, zapadające w pamięć zdarzenie w naszym życiu zostawia w nas jakiś ślad i jakoś nas kształtuje. Mam tu na myśli zarówno te pozytywne, jak i negatywne momenty.
Na przykład: jeśli osiągnęłam jakiś sukces, coś nad czym długo pracowałam udało się i opłaciło, to podbuduje to moją wiarę w siebie i ugruntuję się w przekonaniu, że ciężka praca popłaca.
Z drugiej strony jednak, myślę, że te negatywne wydarzenia uczą nas skuteczniej. Bo kiedy w życiu jest dobrze, kiedy wszystko się udaje, to często nie doceniamy swojego szczęścia. Ale kiedy je stracimy... wtedy kolejny jego przebłysk zauważymy ze zdwojoną mocą. Upadki bolą, a ludzie wolą unikać bólu (zazwyczaj), dlatego chcą unikać kolejnych.
Ja w ubiegłym roku dość silnie doświadczyłam oddziaływania negatywnych wydarzeń na człowieka, a nauki, które z nich wyciągnęłam bardzo dużo mi dały i już zdążyłam z nich skorzystać.
A co Wy myślicie na ten temat? Odzywajcie się w komentarzach, bo bardzo interesuje mnie, co tam sobie myślicie na te różne "życiowe" tematy ;)
PS: Foteczki pochodzą z mojego pobytu w Bergen, w Norwegii.
Marzenia mają szansę stać się rzeczywistością tylko, kiedy wstaniemy z kanapy i po nie sami pójdziemy. Albo pobiegniemy :) Na blogu chciałabym pokazać, że mimo miliona spraw na głowie można wygospodarować sobie czas na swoje marzenia. Pokazuję ciekawe miejsca, relacjonuję różne wydarzenia, polecam wartościowe książki i wiele więcej ;)
niedziela, 26 lutego 2017
piątek, 17 lutego 2017
Krafftówna w krainie czarów
Dzień doberek!
Niedawno skończyłam czytać przewspaniałą książkę – Krafftówna w krainie czarów. Jest to
rozmowa wspaniałej polskiej aktorki Barbary Krafftówny z dziennikarzem
Remigiuszem Grzelą. Kim ona jest? A widzieliście kiedyś Czterech pancernych? A kojarzycie dziewczynę Gustlika? Grała ją
właśnie pani Basia :D. Dlaczego ta książka zrobiła na mnie tak ogromne
wrażenie? Już piszę!
Poruszony temat
W książce – rozmowie, Barbara Krafftówna opowiada o swoim
barwnym życiu. Od dzieciństwa w międzywojniu przez trudne doświadczenia drugiej
wojny światowej, początki aktorstwa w szkole Galla, zakładanie Teatru Wybrzeże i
pierwsze spektakle, po pracę w kolejnych teatrach polski, później także w
telewizji i wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Wszystko przeplatane jest mnóstwem
anegdotek, a także dodatków pana Remigiusza Grzeli – wspomnień znajomych pani Barbary, wycinków z gazet i fragmentów
krytyki teatralnej.
Krafftówna uczyła się warsztatu i występowała w teatrach i
telewizji w całkowicie innych czasach. Marzę o tym, żeby poziom i jakość
przygotowywanych obecnie filmów, seriali, spektakli i kabaretów były takie, jak
wtedy. Kabaret Starszych Panów…. bardzo bym chciała, żeby tego typu rozrywka
powróciła do telewizji.
W opowiadaniach pani Basi przewijają się wielkie nazwiska
polskiej sceny artystycznej – Kalina Jędrusik, Jonasz Kofta, Gustaw Holoubek i wiele, wiele innych. Części z nich nie znałam, dlatego czytając tę książkę siedziałam z
tabletem i googlowałam każde napotkane nazwisko. Teraz już je znam :))
Dla mnie bardzo ważną częścią tej książki jest, oczywiście, aktorstwo. Mam na myśli warsztat i styl pracy z rolą i postaciami pani Basi. To
fascynujące, jak różniło się podejście do kształtowania roli. Na przykład: dla
Barbary Krafftówny bardzo ważnym i nieodłącznym elementem budowania postaci
jest kostium i… peruka (!). Elementy, które teraz w teatrze sprowadza się do
minimum, a peruki używa chyba tylko w operze i teatrach dla dzieci, wtedy były
na porządku dziennym. Co ciekawe, pani Barbara, wychowując się w ciężkich
czasach, umiała doskonale szyć, robić na drutach i szydełkować, dlatego często
modyfikowała, a nawet sama tworzyła swoje stroje sceniczne.
Bardzo przyjemnie czytało się też najróżniejsze opowiadania
ze światka teatralno-telewizyjnego. O współpracy z Kutzem, Dejmkiem, Wajdą, Swinarskim. To niesamowite, z jakimi
ludźmi, z jakimi legendami i w jakich czasach pracowała pani Basia.
Osoba Barbary Krafftówny
Krafftówna ma w sobie tę starą klasę, która już powoli
wymiera. Niektóre tematy taktownie owiewa tajemnicą milczenia, rzadko kiedy
przeklina, w stosunku do innych ludzi charakteryzuje się szacunkiem i bardzo
sympatycznym nastawieniem. Wydaje się pogodną, pozytywną kobietą. Przy tym, często
dowodzi, że jest też szalona, lubi żartować, śmiać się i dobrze bawić.
Na początku, kiedy opowiada o czasach około wojennych i tych zaraz po wojnie, przenosi nas w świat ciężko pracującej za dnia aktorki, która
jest częścią nowo formującej się, młodej grupy teatralnej, a wieczorami
ucieka reżyserowi (w roli strażnika) i flirtuje z chłopakami poznanymi
na dansingach.
Styl książki
Kiedy stałam w księgarni i zastanawiałam się, którą
biografię wybrać, zauważyłam, że zarówno Grzela, jak i Krafftówna zwracają się
do siebie per pan, per pani. Było w tym czuć taki stary szyk, kulturę
dżentelmenów i eleganckich dam. To było po prostu przeurocze.
Oprócz tego, książka jest wydana w pięknym, starym stylu –
czarno-białe zdjęcia, herbaciane róże w roli ozdobników. Uwielbiam <3.
Myślę, że książka przypadnie do gustu zarówno osobom
uwielbiającym ten stary styl, marzącym o powrocie czasów dżentelmenów, fraków,
eleganckich spotkań i noszenia długich rękawiczek do sukienek, jak i fanom
biografii (książka napisanie jest wyjątkowo przystępnie i ciekawie), a także wielbicielom teatru i przyszłym aktorom.
Serdecznie polecam!!!
środa, 8 lutego 2017
Co motywuje mnie, żeby przebrnąć przez poniedziałek?
Dzień doberek!
Dzisiaj mam dla Was coś innego, niż zwykle. Nick Vujicic (jak ktoś nie zna, to niech KONIECZNIE pozna!) ogłosił na swoim profilu konkurs dla bloggerów. Podał trzy tematy, na które trzeba napisać notkę i przesłać do oceny. Jeszcze nie wiem, czy zdecyduję się przetłumaczyć post i wysłać na konkurs, ale clue jest takie, że tematy mnie zainteresowały i chciałabym je zrealizować na swoim blogu.
Pierwszy: What motivates you to get trough your Monday?
Szczerze powiedziawszy, nigdy nie miałam szczególnych problemów z poniedziałkami. Jako naczelnemu śpiochowi RP, codziennie jest mi ciężko zwlec się z łóżka, ale pojmuję ten temat trochę szerzej. Myślę, że pod "my Monday" mogę wrzucić wszystkie momenty, kiedy tak po prostu jestem zmęczona, nie chce mi się działać, kiedy nie mam ochoty na nic albo kiedy nie chcę wyjść ze swojej strefy komfortu - jest mi tak dobrze, że chcę tu zostać. A przecież pozostając w strefie komfortu nie rozwijamy się.
Co więc motywuje mnie, aby z takiego stanu się wydostać? Nic. Po prostu zaczynam działać. Nie chodzi mi o motywację do osiągnięcia celu, ale o sposób przeskoczenia takich małych, bezsensownych dołków. Brzmi śmiesznie, no bo, skoro komuś nie chce się działać, to jak ma zacząć. A no najzwyczajniej w świecie. Chodzi mi o to, że czasami jak ma się takiego doła, że nie chce się nawet wstać z łóżka, czy podnieść z krzesła to trzeba zacząć od małych rzeczy, niewiele się zastanawiając nad ich sensem. Najpierw wstać i zrobić sobie herbatę, potem może coś obejrzeć w internecie, czy poczytać, wtedy pójść coś załatwić i z rozpędu zacząć rozwiązywać poważniejsze sprawy. Mam tak, że jak zacznę działać, to już działam. Najtrudniej jest właśnie zacząć.
Taki przykład. Uwielbiam spać. Jeśli bym mogła, spałabym po 11 godzin na dobę. Codziennie. Kiedy mam wolne, tak jak teraz, staram się odpoczywać właśnie w ten sposób, wypełniając braki snu, ale nie chcę przesadzać, żeby się nie rozleniwić. Wiem, że po 9-10 godzinach też jestem wyspana, więc tak ustawiam sobie budziki. I dopóty, dopóki tylko przestawiam budzik o kolejne 15 minut, nie wstanę. Nie ma opcji. Nad ranem mam najlepsze sny, to po co wstawać!? Ale jak już raz się przekonam i włączę WiFi, zacznę półotwartymi oczami przeglądać FB, Snapa, Insta, to za chwilę się trochę rozbudzę i będę potrzebowała pójść do toalety. No jak już tam będę to umyję zęby, no a jak już wstałam to zrobię śniadanie. Podczas jedzenia obejrzę sobie 1-2 filmiki na YT no i wtedy już się z powrotem nie położę. To od razu załatwię jakieś okołoharcerskie sprawy, zapłacę rachunki, zadzwonię do rodziców, posprzątam mieszkanie i już się dalej potoczy. Wtedy można już zacząć pisać notkę na bloga albo wkuwać teksty.
A więc najważniejsze to wstać z łóżka i zacząć. Od drobnych rzeczy, pomalutku. A jak już się wpadnie w wir robienia to pójdzie z górki. Przynajmniej u mnie to tak działa. A z tego, co pamiętam, Regina Brett, w jednej ze swoich książek też o tym pisała. Więc coś w tym chyba jest.
Mam nadzieję, że komuś to coś dało. Dajcie znać w komentarzach, co myślicie o takich postach? Jak Wy motywujecie się w poniedziałki?
PS: Zastanawia się ktoś, co to za foteczki? To Połonina Wetlińska i okolice. Temat, który dzisiaj poruszyłam nie jest łatwy do zobrazowania jakimiś zdjęciami, a nie może być tak smutno-be-zdjęciowo. Góry kojarzą mi się z osiąganiem jakiś celów. A, że wstanie z łóżka nie jest zbyt wygórowanym celem, to wybrałam zdjęcia z Bieszczad ;P Jest w tym jakaś logika? :D
niedziela, 5 lutego 2017
Wysokie Obcasy - Światem rządzą kobiety!
Dzień doberek!
Ostatnio, kiedy jechałam do Gdyni spotkać się z przyjaciółkami (lovki, Kasia, lovki, Asia <3), wychodząc z domu zapomniałam wziąć czegoś do czytania. Było już po sesji, więc nie musiałam czytać niczego poważnego na Dramat antyczny ani na Literaturę staropolską - chciałam coś lekkiego. Na dworcu w Oliwie przystanęłam więc przy kiosku i zaczęłam przeglądać okładki. Jedna przykuła moją uwagę. Były na niej Michelle Obama i Meryl Streep i tytuł "Światem rządzą kobiety". Biorę!
Okazało się, że gazeta kupiona całkowicie przypadkowo jest NAPRAWDĘ ciekawa. Póki co, przeczytałam artykuły o kobietkach z okładki, a także o Beyonce, Królowej Elżbiecie II i Serenie Williams. W każdej historii znalazłam jakąś śmieszną ciekawostkę, wzruszający fragment, ale przede wszystkim: bardzo inspirującą historię KOBIETY. Jakie przeciwności musiały pokonać Obama, Beyonce i Williams, nie tylko ze względu na swoją płeć, ale i kolor skóry, jakie przeszkody napotkała w swoim życiu Elżbieta II, jakim stereotypom nie poddała się Meryl Streep.
Oprócz bardzo znanych postaci są też mniej znane. Wszystkie 25 pań jest podzielonych na Ikony, Liderki i Wizjonerki. W kolejnych artykułach pojawia się m.in. J.K Rowling, Angela Merkel i Theresa May. Myślę, że będzie to ciekawa, inspirująca lektura dla każdej kobiety, dla każdej dziewczyny, a fanki występujących tam postaci mogą dowiedzieć się kilku ciekawych faktów na ich temat. Gorąco polecam! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)