Sesja tuż-tuż. Pierwszy egzamin już za mną. Historia teatru powszechnego: okres antyczny - piąteczka :D
W krótkiej przerwie w przygotowaniach na kolejne dwa egzaminy, chciałabym się z Wami podzielić
W krótkiej przerwie w przygotowaniach na kolejne dwa egzaminy, chciałabym się z Wami podzielić
taką śmiszną
anegdotką.
W ten weekend pierwszy raz przyjmowałam kolędę. I to nie
jedną, ale dwie – w sobotę w domu, a w niedzielę w mieszkaniu. Pierwsza poszła
ok. Brat wysprzątał i przygotował całe mieszkanie, ja jak przyjechałam tylko
ustawiłam ładnie miseczkę z wodą święconą, kropidło, krzyż i świeczki (zrobiłam
taką śliczną foteczkę na Snapa i jej nie zapisałam i teraz mi smutno z tego
powodu...). Ksiądz zaczynał chodzić o 16, nasza ulica była w rozpisce na
końcu, więc przyszedł koło 19:30.
Śmieszki zaczęły się w niedzielę. Ksiądz zaczynał chodzić o
15. Znowu – moja klatka była na którymś miejscu z kolei, więc jak
przyjechaliśmy pod blok parę minut po 15, nie stresowaliśmy się tym za bardzo.
Brat przywiesił mi lustro, które już dawno temu spadło z kołka, zaniósł mi do
mieszkania nowe półeczki i parę innych rzeczy. Zabrałam z domu biały obrus,
eleganckie świeczniki, szklany krzyż i kropidło, żeby przyjąć księdza ładnie,
nie jak typowy student. W pewnym momencie (ja w polarku, brat w dresie, w
mieszkaniu lekki nieogar) do mieszkania dzwoni ministrant i pyta, czy
przyjmuję kolędę.
- Tak, oczywiście. A kiedy będzie ksiądz?
- Za chwilę.
- A dokładniej?
- Za jakieś 5 minut.
Nie pomyślałam, że w większych parafiach (którymi
zdecydowanie są gdańskie parafie) po kolędzie chodzi dwóch księży, nie jeden.
Moja klatka była więc tego dnia pierwsza, a nie trzecia xD
Wpadam do mieszkania porządkujemy z bratem na szybkości całą
22- metrową przestrzeń, składam łóżko, przygotowuje stół, łapie za drzwi
szafki, żeby zmienić koszulkę obozową na jakąś ładną koszulę i słyszę od progu „Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus”. No tak…..
I przyjęliśmy z bratem drugą kolędę w ten weekend. Typowo po
studencku, ale ksiądz cieszył się, że mamy wodę święconą, że jest krzyż i
świece. Przede wszystkim: cieszył się, że w ogóle go przyjęliśmy. Po modlitwie i pobłogosławieniu mieszkania przyszedł czas na rozmowę. Spytał, co
robimy, skąd jesteśmy, opowiedział o swojej parafii i działalności domu opieki
dla osób starszych. Byłam mile zaskoczona jego podejściem. Spytał, ile nas jest
w domu, wspomniał o swoim domu rodzinnym, potem okazało się, że też studiował
na UG. Na koniec, oczywiście nie chciał wziąć ode mnie żadnej koperty „od studentów
nie biorę, nie ma takiej możliwości” i poszedł.
Miało być superelegancko i na 100 procent, a było tak 50. Ale było
i to najważniejsze.
Miłego dnia! :*
oj dobrze,że u mnie kolęda przebiegła bezproblemowo :D
OdpowiedzUsuńpowodzenia na reszcie egzaminów! ;)
Dziękuję bardzo! :**
OdpowiedzUsuń