środa, 25 stycznia 2017

Kolęda ;D

Dzień doberek!

Sesja tuż-tuż. Pierwszy egzamin już za mną. Historia teatru powszechnego: okres antyczny - piąteczka :D
W krótkiej przerwie w przygotowaniach na kolejne dwa egzaminy, chciałabym się z Wami podzielić
taką śmiszną anegdotką.

W ten weekend pierwszy raz przyjmowałam kolędę. I to nie jedną, ale dwie – w sobotę w domu, a w niedzielę w mieszkaniu. Pierwsza poszła ok. Brat wysprzątał i przygotował całe mieszkanie, ja jak przyjechałam tylko ustawiłam ładnie miseczkę z wodą święconą, kropidło, krzyż i świeczki (zrobiłam taką śliczną foteczkę na Snapa i jej nie zapisałam i teraz mi smutno z tego powodu...). Ksiądz zaczynał chodzić o 16, nasza ulica była w rozpisce na końcu, więc przyszedł koło 19:30.

Śmieszki zaczęły się w niedzielę. Ksiądz zaczynał chodzić o 15. Znowu – moja klatka była na którymś miejscu z kolei, więc jak przyjechaliśmy pod blok parę minut po 15, nie stresowaliśmy się tym za bardzo. Brat przywiesił mi lustro, które już dawno temu spadło z kołka, zaniósł mi do mieszkania nowe półeczki i parę innych rzeczy. Zabrałam z domu biały obrus, eleganckie świeczniki, szklany krzyż i kropidło, żeby przyjąć księdza ładnie, nie jak typowy student. W pewnym momencie (ja w polarku, brat w dresie, w mieszkaniu lekki nieogar) do mieszkania dzwoni ministrant i pyta, czy przyjmuję kolędę.

- Tak, oczywiście. A kiedy będzie ksiądz?
- Za chwilę.
- A dokładniej?
- Za jakieś 5 minut.

Nie pomyślałam, że w większych parafiach (którymi zdecydowanie są gdańskie parafie) po kolędzie chodzi dwóch księży, nie jeden. Moja klatka była więc tego dnia pierwsza, a nie trzecia xD
Wpadam do mieszkania porządkujemy z bratem na szybkości całą 22- metrową przestrzeń, składam łóżko, przygotowuje stół, łapie za drzwi szafki, żeby zmienić koszulkę obozową na jakąś ładną koszulę i słyszę od progu „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. No tak…..

I przyjęliśmy z bratem drugą kolędę w ten weekend. Typowo po studencku, ale ksiądz cieszył się, że mamy wodę święconą, że jest krzyż i świece. Przede wszystkim: cieszył się, że w ogóle go przyjęliśmy. Po modlitwie i pobłogosławieniu mieszkania przyszedł czas na rozmowę. Spytał, co robimy, skąd jesteśmy, opowiedział o swojej parafii i działalności domu opieki dla osób starszych. Byłam mile zaskoczona jego podejściem. Spytał, ile nas jest w domu, wspomniał o swoim domu rodzinnym, potem okazało się, że też studiował na UG. Na koniec, oczywiście nie chciał wziąć ode mnie żadnej koperty „od studentów nie biorę, nie ma takiej możliwości” i poszedł.

Miało być superelegancko i na 100 procent, a było tak 50. Ale było i to najważniejsze.


Miłego dnia! :*

2 komentarze:

  1. oj dobrze,że u mnie kolęda przebiegła bezproblemowo :D
    powodzenia na reszcie egzaminów! ;)

    OdpowiedzUsuń