środa, 30 sierpnia 2017

Krystyna Janda - wywiad rzeka (książka)

Dzień doberek!

Dzisiaj mam dla Was kolejną ciekawą propozycję aktorskiej autobiografii – wywiadu (kolejnej, po Barbarze Krafftównej – klik), którą sprawiłam sobie na Święta Bożego Narodzenia i w końcu udało mi się ją przeczytać. Krystyna Janda w rozmowie z Katarzyną Montgomery „Pani zyskuje przy bliższym poznaniu” to książka bardzo ciekawa i wciągająca, ale posiadająca niestety kilka wad.

Jak już wspominałam, była to druga z dwóch książek, które sobie sprawiłam w tym samym okresie i siłą rzeczy, same cisną mi się na usta i do głowy porównania. Porównania samej książki oraz postaci w niej opisywanej, czy też wypowiadającej się. Pani Barbara Krafftówna jest niezmiernie skromną osobą, natomiast Krystyna Janda jest egocentryczna, czuje się gwiazdą i nie sprawia jej problemów opowiadanie o swoich zaletach (mam nadzieję, że rozumiecie iż na potrzeby publikacji użyłam w tym miejscu kilku eufemizmów). Więc charakter „głównego bohatera” tej książki drażnił mnie przez całą lekturę, jednak niesamowite wydarzenia, osoby, filmy i spektakle, o których opowiada Janda sprawiły, że nie raz przepadałam i „budziłam się” po kilkudziesięciu stronach.

Janda pracowała z największymi. Od reżyserów: Hubnera, przez Wajdę (którego ulubioną aktorką była), po aktorów Stuhra, Gajosa i Kondrata. To tylko kilka z wielu, wielu wielkich nazwisk, które przewijają się w tej książce. Opowiadania o czasie spędzonym z Agnieszką Osiecką – niesamowite. Wspomnienia z planów wielu filmów Wajdy – bardzo ciekawe. Doświadczenie pracy nad inscenizacją autobiografii Danuty Wałęsy – wzruszające i interesujące. Czego by nie mówić o Jandzie, to trzeba przyznać, że była i nadal jest jedną z topowych polskich aktorek i pracowała w najlepszych teatrach, z najlepszymi reżyserami i aktorami, widziała wiele, grała w wielu miejscach na świecie i ma ogromne doświadczenie w swoim zawodzie.

To mnie bardzo wciągało – każda anegdotka z planu, śmieszna sytuacja związana z kolejnym znanym nazwiskiem, czy triki stosowane na scenach teatralnych. Dużo jest też charakterystyki zawodu aktora – od szkoły teatralnej przez debiut, filmy, wyjazdy, teatr telewizji po założenie dwóch teatrów prywatnych działających głównie dzięki przychodom Fundacji Krystyny Jandy na rzecz kultury. Szalenie ciekawe było śledzenie we wspomnieniach Jandy kolejnych zmagań przy przebudowach i remontach teatrów, obserwowanie jej pracy, zakresu obowiązków i stosunku do pracowników.

Szczególnie poruszającą częścią książki jest ta poświęcona związkowi Krystyna Jandy i Edwarda Kłosińskiego, który zmarł przez nowotwór (ten moment też jest w książce opisany – mocny i bardzo prawdziwy). Kłosiński, jak wynika ze wspomnień Jandy, był mężczyzną godnym naśladowania, oddanym swojej pracy, zakochanym w żonie na zabój, troskliwym i niesamowicie mądrym. Odpowiadał na wszystkie jej pytania, pomagał w tworzeniu teatrów, a na planie traktował ze specjalną atencją.

Jest jeszcze jeden mankament, którego dopatrzyłam się w tej książce – jest ona odrobinę chaotyczna. Ogólnie panie Montgomery i Janda, starają się omawiać wydarzenia chronologicznie, ale czasem przeskakują na układanie anegdotek tematycznie i wtedy poszczególne wydarzenia nie układają się już tak łatwo w jakiś logiczny ciąg. Oprócz tego w książce występuje mnóstwo cytatów – z gazet, wywiadów, recenzji, ale także z forum i bloga samej Jandy. Czasem są wtrąceniem, czasem dopowiedzeniem, a czasem całkowicie zaburzają logiczny ciąg. Niestety także chęć, jak mam wrażenie, wstawienia do książki jak najbardziej różnorodnych zdjęć, psuje efekt eleganckiej, prostej szaty graficznej, gdyż fotografie są czasami słabej jakości, a wstawione wywiady po prostu nie wyglądają dobrze. Estetę kole to w oczy.

Na koniec – śmietanka. Opinia Jandy o współczesnym teatrze, o twórcach awangardowych, nagości w teatrze i tematach poruszanych w nowych spektaklach. Pod tym mogłabym się podpisać „ręcami i nogami”! Jeśli kogoś nie zachęciły wyżej wymienione przeze mnie atuty książki lub zniechęciły jej słabe strony to warto chwycić ją w rękę w księgarni i przeczytać strony od 512 do 519. Najbardziej podoba mi się cytat z artykułu Ludzie! Kochajcie swoje dzieci, bo wyrosną na reżyserów z magazynu „Uroda” (nr 1 z 1999 roku): „Ludzie całego świata! Kochajcie swoje dzieci! Bo wyrosną z nich nie tylko mordercy i ludzie bez serc, ale także awangardowi reżyserzy,  i będziemy musieli oglądać ich filmy” . Zrozumie ten, kto trafił kiedyś na „ambitny” spektakl, lub obejrzał jeden z „dobrych, offowych” filmów.



Mimo wszystko, książkę polecam. Trzeba się przygotować na dużą dozę samozachwytu, ale także sporą dawkę fantastycznych anegdotek, historii i głębokich przemyśleń o życiu, teatrze, filmie i aktorstwie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz