niedziela, 29 czerwca 2014

Warsztaty z Ewą Chodakowską (i nie tylko). Gdańsk, 28.06, part I

Dzień doberek.!

W tę sobotę (28.06) razem z moją koleżanką wybrałyśmy się na wspaniałe wydarzenie- ostatnie w tym sezonie warsztaty z Ewą Chodakowską organizowane w Gdańsku na Hali Centrum Sportu Akademickiego Politechniki Gdańskiej. Było świetnie- z serca polecam takie sprawy i jeśli w przyszłym roku będzie powtórka, to na pewno się wezmę udział.! <3.
Na miejsce dotarłyśmy dużo przed czasem, ale dzięki temu załapałyśmy się jeszcze na szafki z kluczykiem oraz dobre miejsce na sali. Przy wejściu otrzymałyśmy opaski, które były gwarantem naszego udziału w treningu oraz OSHEE do picia. 

Focia z OSHEE przed treningiem
Przed rozłożeniem mat zdążyłyśmy się jeszcze przebrać i co nieco przegryźć. Potem przez godzinkę czekałyśmy na rozpoczęcie pierwszych zajęć, ale w bardzo miłej atmosferze. W tle cały czas leciała muzyka, a na około siedziało mnóstwo pozytywnie nastawionych ludzi. Na sali były dziewczyny od dwudziestu lat w górę o różnej sprawności fizycznej i sylwetce oraz jeden rodzynek ;). Czułam się tam zaskakująco dobrze ("zaskakująco", bo jeszcze rok temu wyśmiałabym kogoś, kto powiedziałby, że na coś takiego się wybiorę). ;)

Paręnaście minut po trzynastej na salę wbiegła Ewka razem ze swoją ekipą, a z głośników poleciało "Happy" Pharrella Williamsa. Po chwili rozpoczęło się pierwsze spotkanie. Ewa przywitała nas gorąco i z góry przeprosiła nas za swoją kondycję. Biedaczka od tygodnia walczy z jakimś paskudnym choróbskiem i ledwo się trzyma, ale mimo to do nas przyjechała <3. Jej udział miał być bardziej symboliczny, ale w zamian za to każda z uczestniczek otrzymała płytę ze Skalpelem Wyzwanie <3. Przed rozpoczęciem treningu odśpiewałyśmy "Sto lat" jednej z dziewczyn, która tego dnia kończyła trzydzieści lat, a na swoje urodziny zrobiła sobie piękny prezent- schudła trzydzieści kilo (!). Potem przystąpiłyśmy do treningu, który składał się z pięciu rund. Każdy z poszczególnych treningów, które odbyłyśmy tego dnia był inny- ten był ,,ewkowy :D". Razem z Ewą na scenie były: jej pomocniczka, jubilatka oraz dziewczyna, która ćwiczy z Ewą już od dwóch lat i została zaproszona na scenę.

Króciutka rozmowa motywująca z Ewą zaraz po zakończeniu jej treningu (jak jeszcze mogła mówić...)

Po piętnastominutowej przerwie rozpoczęło się spotkanie z dietetykiem, które prowadził Tomek Choiński. Wspólnie (całą grupą) analizowaliśmy kilka przykładowych jadłospisów napisanych przez uczestniczki. Po drodze Tomek wyjaśniał nam różne zagadnienia. Trochę rozjaśniła mi się sprawa z indeksem glikemicznym posiłków, a jak zrozumiem to do końca to napiszę o tym na blogu (ciekawostka: zielony banan ma niższy indeks glikemiczny niż banan żółty). Rozmawialiśmy o jedzeniu owocach, o posiłkach po treningach, o piciu kawy i wielu innych sprawach.

Wykład Tomka Choińskiego
Potem przyszedł czas na zajęcia z Lefterisem, mężem Ewy. Jego trening był oczywiście cały po angielsku z kilkoma polskimi przerywnikami ("-You can cross your legs if you want. Tak? -TAK!"). Na początku porządnie się rozgrzaliśmy, żeby nasze mięśnie z powrotem wskoczyły w tryb pracy. Potem Puzel podzielił nas na dwie grupy, które stanęły po dwóch przeciwległych stronach hali. Kiedy jedynki ćwiczyły, dwójki je motywowały. Puzel wziął w garść trąbkę i posługiwał się nią przy zmianach ćwiczenia. Bieg w przód. Bieg w tył. Przysiad. Bieg w przód. Podskoki. Bieg w tył. Przysiad. Podskoki. I tak dalej :D Na koniec rozciąganie i znów piętnaście minut przerwy.

Puzel na scenie :D

To co działo się po przerwie opiszę już jutro :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz