wtorek, 11 listopada 2014

Herbatka


Dzień doberek.!
 
Pogoda za oknem nie nastraja już do długich spacerów, a raczej do siedzenia w domu i oglądania dobrych filmów (klik klik ;) ), czy czytania książki z kubkiem herbaty w ręku. I właśnie o tej herbacie chciałabym dzisiaj co nieco napisać :).
 
Kiedy tylko zaczyna się wrzesień i przychodzą zimniejsze dni zamieniam owocowe soki i smoothies na herbatę. Duże ilości herbaty. Po szkole potrafię wypić 3 duże kubki (bo więcej lepiej nie pić) czerwonej, zielonej, czy owocowej, bo te właśnie są moimi ulubionymi. Ogólnie piję dość dużo (na pewno zalecane 2 litry), a w jesienne popołudnia zawsze mam na biurku kubek z herbatą (...i jeszcze kilka innych kubków, których nie zniosłam do kuchni xD).
 
Wiem, że prawdziwi smakosze herbat zgodnie twierdzą, że te w torebkach są słabe i naprawdę ciężko jest znaleźć dobrą herbatę z paczki (porównanie Czajnikowego, który o herbacie wie chyba WSZYSTKO, jest tutaj). Jednak jak powszechnie wiadomo herbata w listkach do najtańszych nie należy, nie jest też tak ogólnodostępna, a jej parzenie wymaga więcej zachodu dlatego często sięgam po zwykła "biedronkową" herbatkę (dlaczego akurat stamtąd.? Bo tam najczęściej robię zakupy- proste :) ). Najbardziej lubię więc czerwoną z limonką i zieloną z grejpfrutem. Ostatnio szaleję też na punkcie zimowej serii o wdzięcznej nazwie "Ogrzej się"- mamy tam między innymi pomarańczę z cynamonem oraz śliwkę z figą i kardamonem. Herbatę czerwoną i zieloną staram się nie zalewać wrzątkiem, tylko wodą o temperaturze 85-90 stopni Celsjusza.
 
 
To, że najczęściej sięgam po herbatę ekspresową nie oznacza, że w swojej szafce nie mam też herbat bardziej tradycyjnych. Obecnie posiadam czarną o smaku jagodowym z Norwegii oraz czerwoną Pu-Erh i dwie zielone (Fitness i Egzotyczna) ze sklepiku zielarskiego. Pani powiedziała mi, żeby używać do ich parzenia wody chłodniejszej niż 100 stopni, ponieważ w przeciwnym wypadku stracą swoje właściwości (tutaj przydaje się magiczny czajnik z opcją ustawiania temperatury :D). Nie mam ich też parzyć zbyt długo, bo nabiorą gorzkiego smaku, najlepiej żeby czerwona tylko zabarwiła wodę, a zielona miała kolor słomkowy. Tego się trzymam ;).  Plastikowe opakowania po pewnym czasie zaczęły mnie denerwować, a poza tym lubię bardziej oldscholowe rozwiązania, więc przesypałam moje herbaty do słoiczków. No, ale jak to tak.? Na wieczku miał mnie witać przecier pomidorowy albo majonez.? Nie byłabym sobą, gdybym czegoś z tym nie zrobiła. Ozdobiłam więc wieczka techniką decoupage :).
 
Z piciem herbaty związane są też oczywiście kubki, które zbieram, przywożę z całego świata (no ok, na razie tylko z Europy), kupuję jak tylko mi się spodobają i zabieram ze wszystkich możliwych imprez, uroczystości etc., na których je rozdają. Mam więc kubki z Wiednia, Pragi, Krakowa, Wilna i Zakopanego, z Centrum Solidarności w Gdańsku, z Flo, urodzinowe, śmieszne, piękne, duże, małe i średnie. Na zdjęciu pokazuję tylko kilka z nich, bo reszta jest w zmywarce, lub czeka w pokoju aż zniosę je do mycia ;).


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz