poniedziałek, 6 lipca 2015

Motywujące spotkanie- pan Tadeusz Szewczak :)

Dzień doberek.!

Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o bardzo ciekawej postaci, którą spotkałam całkowicie przypadkowo podczas naszych harcerskich działań.
Byliśmy ze znajomymi z klubu ratowniczego w szkole z internatem na szkoleniu z pierwszej pomocy i ksiądz dyrektor zaproponował nam, żebyśmy zostali na spotkaniu z pewnym maratończykiem, który w dodatku zdobył Mount Everest. OK!

 
Gościem był pan Tadeusz Szewczak, którego internety opisują w następujący sposób:
 
"Biegał w Azji, Europie, Australii i Afryce, pokonał ponad 42-kilometrową pustynną trasę na Saharze. Tadeusz Szewczak dwukrotnie przebiegł trasę maratonu na słynnym chińskim murze, biegał w Tybecie, a także na zboczach Mount Everest. A zaczął - od odchudzania."
 
Pan Tadeusz opowiedział nam swoją historię.
Biegać zaczął, kiedy pewnego dnia uświadomił sobie, że waży zdecydowanie za dużo (pamiętam, że ponad 100 kg) i musi trochę zrzucić. Był już po czterdziestce, ale zaczął spacerować, a potem biegać, gdyż czuł się coraz lepiej. Potem dystans zaczął się powoli wydłużać aż...
 
Swój pierwszy maraton przebiegł w Pucku i zajęło mu to 4h 30min. Na dzień dzisiejszy ma za sobą 80 maratonów na wszystkich siedmiu kontynentach. Pokazywał nam zdjęcia z biegu na Antarktydzie, po którym otrzymał ten medal:
 

Królewski dystans "na końcu świata" pan Tadeusz przebiegł w wieku 60 lat (!) z wynikiem 4h 56min, ale nie czas się tam liczył.! Na Antarktydzie mogło być równocześnie jedynie 99 osób, a wyjazd był jedną ogromną przygodą. Kąpiele w lodowatym oceanie, pływanie kajakami pomiędzy krami, w otoczeniu pingwinów, fok i morsów- świetne przeżycia *.*

Pan Tadeusz przebiegł także Maraton u stóp Mount Everestu. Muszę tu nadmienić, że pod pojęciem "u stóp" znajduje się wysokość ok. 5000 n.p.m. :D. Tam przebiegnięcie sławnych 42 km i 195 m  zajęło mu ponad 7 godzin.

Jeśli chodzi o Mount Everest, to pewnego dnia pan Tadeusz stwierdził, że chciałby zrobić coś nowego. Nigdy nie chodził za dużo po górach, a na pewno nie mógłby nazwać się alpinistą, postanowił jednak zdobyć Dach Świata. Pokazywał nam zapierające dech w piersiach zdjęcia z trasy, a także miejsce, do którego dotarł, gdyż najwyższego punktu na kuli ziemskiej nie udało mu się osiągnąć. Po prezentacji spytałam pana Tadeusza, czy jeszcze tam wróci to "naprawić"- odpowiedział, że tak :).

Widok na Mount Everest z trasy

 Teraz garść ciekawostek:

#1 Pan Tadeusz przebiegł "oryginalny" dystans spod Maratonu do Aten w Grecji.

#2 Jego najlepszy wynik na królewskim dystansie to 3h 12min.

#3 6x w tygodniu trenuje- przebiega 20 km, a następnie przez 0,5h wykonuje ćwiczenia wzmacniające i siłowe w domu.

#4 Wejście na Mount Everest zajęło mu półtorej miesiące. Wbrew temu, co słyszałam- wg pana Tadeusza, po drodze na szczyt wcale nie leżą tony śmieci. Wręcz przeciwnie- każdy przed wyruszeniem w drogę płaci wysoką kaucję, którą odzyskuje dopiero po oddaniu wszystkich śmieci "wyprodukowanych" podczas wędrówki.

#5 Na co dzień pan Tadeusz żyje i pracuje w Chinach. Zdanie, które najbardziej mi się spodobało to:
"Wstaję o trzeciej i wtedy idę biegać, bo potem nie ma miejsca. Chińczyków jest tak dużo".


"Kilka" medali pana Tadeusza

PS: Zapraszam na mojego instagrama: @gosiiaczek :)

3 komentarze:

  1. Niesamowity człowiek! Podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A opowiadał o tym wszystkim, jakby opowiadał o spacerze po bułki do spożywczaka :D :D

      Usuń
    2. Fajnie, że miałaś możliwość spotkania takiej osoby :)

      Usuń